niedziela, 14 lutego 2010

Cytrynowa namiętność

Udało mi się kupić dziś piękne, dojrzałe cytryny z dosyć grubą skórką. Takie lubię najbardziej. Siadam w pokoju przy stole, obieram je i zjadam jak jabłko.
Niekiedy kroję w plasterki, obtaczam w cukrze i dopiero spożywam. Bardzo lubię cytryny – tygodniowo kupuję ich około 5-6 kilogramów, wszystkie pochłaniam z wielkim smakiem.
Moi najbliżsi nie podzielają mojej pasji. Jak większość ludzi reagują na taki widok wykrzywioną miną i niedowierzaniem.

Wyczytałam kiedyś, że cytryna jest cennym lekarstwem zapobiegającym różnym dolegliwościom.
Jej właściwości antyseptyczne oraz czyszczące są cenne dla tych wszystkich, którzy są podatni na takie choroby jak stwardnienie tętnic, infekcje oraz gorączkę.
Zdolności cytryny do wzmacniania ścian naczyń krwionośnych pomagają w zapobieganiu chorób układu krążenia oraz krwawiącym dziąsłom. Cytryna jest również pożyteczna jako ogólny środek odżywczy pomocny w wielu chorobach przewlekłych.

Sok z cytryny jest dobry na przeziębienia, grypy, szkarlatynę, infekcje klatki piersiowej. Działa również jako środek odżywczy i wspomagający wątrobę oraz trzustkę, poprawia apetyt oraz pomaga w łagodzeniu kwasowości żołądkowej, wrzodów, artretyzmu, skazy moczanowej oraz reumatyzmu.

Lubię też skórkę. Kroję ją drobno, zalewam miodem lub zasypuję cukrem i odstawiam do lodówki. Po kilku tygodniach mam rewelacyjny dodatek do herbaty.

W mojej kuchni cytryna zajmuje szczególne miejsce. Nie może jej zabraknąć, podobnie jak oliwy, octu balsamicznego i pepperoni.
Ależ narobiłam sobie smaku ;) Czas sięgnąć po kolejną cytrynkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz