Ryby morskie mogłabym jeść
codziennie. Uwielbiam ich
delikatne, rozpływające się
w ustach mięso. Najlepsze są
ryby świeże, kupione nad
brzegiem morza od wracających
z połowu rybaków. Pachnące
morską pianą i bryzą sztuki
są dużo smaczniejsze niż
ogromny kawał nawet bardzo
dobrze przyrządzonej cielęciny
czy wołowiny.
Dziś rozkoszowaliśmy się
świeżuteńkim dorszem. Dwie duże ryby wypatroszyłam,
oczyściłam i odfiletowałam. Pokroiłam na równe porcje.
Skropiłam sokiem z cytryny, posypałam solą, białym pieprzem i majerankiem.
Odstawiłam na godzinę, by ryba delikatnie się zamarynowała.
W międzyczasie ugotowałam ryż, oraz pokroiłam marchewkę
i ogórka w wąskie, długie paseczki.
Dorsza obtoczyłam w mące krupczatce i usmażyłam na rumiano
w głębokim tłuszczu. Na podgrzanych talerzach ułożyłam ryż i warzywne
"spaghetti". Wyłożyłam gorącą rybę. Przybrałam karbowaną sałatą,
natką pietruszki i cząstką cytryny.
Bardzo smacznie polecam :)
Ależ zachwycasz mnie tym dorszem! :)
OdpowiedzUsuń:)))
OdpowiedzUsuń