i bardzo rzadko mam okazję je przyrządzać.
W moim rodzinnym domu najczęściej
spożywaliśmy ryby morskie, stąd moja
nieznajomość i minimalna nawet niechęć
do okoni, leszczy, płotek czy karasi.
Na szczęście dzielę życie z wytrawnym
żeglarzem, wielbicielem pysznego jedzenia,
znawcą i miłośnikiem ryb - szczególnie takich,
które można złowić w zalewie lub jeziorze.
Z samego rana zostałam obdarowana
wiaderkiem świeżuteńkich, połyskliwych
okoni z pomarańczowymi płetwami.
Cóż było robić - choć nie byłam tak zachwycona jak mój darczyńca, zabrałam się
żwawo do pracy. Sprawianie i czyszczenie zostawiłam wędkarzowi, natomiast
przyrządzeniem i smażeniem zajęłam się osobiście.
Wiaderko świeżo złowionych okoni (około 2,5 kg), sok z cytryny, sól, biały pieprz,
mąka krupczatka do panierowania.
Oczyszczone i umyte ryby osuszyłam, skropiłam sokiem z cytryny, oprószyłam
solą i pieprzem. Przykryłam folią spożywczą, wstawiłam na godzinę do lodówki.
Obtaczałam w mące krupczatce, smażyłam w głębokim oleju.
Ryby są tak dobre, że nie potrzeba do nich żadnych dodatków. Wskazana byłaby
jedynie surówka, jednak nie jest ona niezbędna.
Bardzo smacznie polecam :)
Bardzo lubię okonie,
OdpowiedzUsuńa takie właśnie powinny być , chrupiące...
Jak byłam mała nie przepadałam za rybami. W okresie dojrzewania bardzo często je jadłam, dziś ograniczam się do wędzonego łososia z Reala, a ryby jem od święta, bo strasznie "poszły w górę". W sumie (nie mylić z sumem ;) ) zawsze chyba dla mnie będzie zagadką jedna rzecz: Polska ma dostęp do morza, rzeki, jeziora, stawy hodowlane... A polskie ryby takie drogie, często taniej wychodzą wietnamskie pangi albo norweskie łososie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMnie także to zastanawia. Dorsz dorównuje ceną do wołowiny...
UsuńInne ryby też są strasznie drogie. Jest też coraz mniejszy wybór
ryb świeżych, przynajmniej w Elblągu. A szkoda.
Pozdrawiam Cię, Zim :)