Okres wiosenny zachęca
do zmiany sposobu odżywiania.
Najwyższy czas odrzucić pożywne, energetyczne, rozgrzewające potrawy,
na rzecz zdecydowanej większości
warzyw i owoców.
Co prawda, na prawdziwe nowalijki trzeba jeszcze trochę poczekać, ale mimo wszystko, słońce tak cudnie świecące, wyzwala potężne wulkany energii
i chęć na posilanie się czymś lżejszym.
Kupiłam niewielki kawałek wołowiny,
włoszczyznę i brokuły.
Nastawiłam się na smak wywaru, dlatego włożyłam mięso do zimnej wody
i postawiłam na ogniu.
Gdy woda zawrzała, dodałam ziele angielskie, liść laurowy, ziarno jałowca, czerwony pieprz, szczyptę grubej soli i gotowałam dalej na maleńkim płomieniu.
Ziemniaki, marchew, seler i korzeń pietruszki pokroiłam w niewielką kostkę,
zasmażyłam na oliwie i dodałam do garnka, w którym wesoło gotowało się mięso.
Brokuły wykorzystałam w połowie. Kilka różyczek oddzieliłam od całości i na samym końcu dodałam do zupy. Nie chciałam by się rozgotowały.
Miękkie mięso, które podzieliłam na części, także znalazło się w garnku.
Właściwie niczego więcej nie było trzeba, jednak nie byłabym sobą, gdybym nie dodała jeszcze jednego składnika w celu poszukiwania nowych smaków ;)
Wycisnęłam sok z połowy pomarańczy i wlałam do zupy.
Był to bardzo trafny wybór. Polecam, spróbujcie kiedyś :)
ale pysznosci az slinka leci
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cie bardzo serdecznie