Potrawa nieco pracochłonna,
ale efekt końcowy rekompensuje
czas spędzony w kuchni.
Przyrządzanie śledzi sprawia mi
zawsze wiele radości, a gdy są to
świeże ryby, moje zadowolenie sięga
zenitu :) Przekąska przypomina mi
smak dzieciństwa - te śledzie były
odkąd pamiętam naszym rodzinnym
przebojem. Z chęcią podtrzymuję tradycję
i sporządzam je od czasu do czasu.
Zalewa: 1000 ml wody, 300 ml octu 10%,
3-4 łyżki soli, łyżka cukru.
Pozostałe składniki: 1700 g świeżych śledzi, 5-6 dużych cebul, pieprz czarny, olej, ocet.
Śledzie sprawiłam, dokładnie wymyłam i zalałam marynatą. Odstawiłam na noc (12-16 godzin)
w chłodne miejsce. Następnego dnia wyjęłam z zalewy, osuszyłam, zdjęłam skórę i odfiletowałam.
Pokroiłam na równe, nieduże części. Cebulę obrałam i pokroiłam w krążki, pieprz roztarłam
w moździerzu. W miseczce układałam na przemian cebulę i ryby. Każdą warstwę posypywałam
pieprzem, skrapiałam niewielką ilością octu i zalewałam olejem. Naczynie szczelnie przykryłam,
wstawiłam do lodówki. Im dłużej śledzie leżą, tym są smaczniejsze. Moje dojrzewały dwie doby
zanim zdecydowałam się je zaserwować. Tym razem podałam w wydrążonych jabłkach.
Bardzo smacznie polecam :)
Pyyyyszne . lubię takie śledzie :-)
OdpowiedzUsuń:))))
Usuńmmm :) Śledziki pychotka :)
OdpowiedzUsuń