Nie wyobrażam sobie
wigilijnej wieczerzy bez
własnoręcznie przygotowanego
barszczu i starannie
ulepionych uszek.
Od lat wykorzystuję jeden
przepis. Stary zeszyt
z pożółkłymi kartkami skrywa
tajemną recepturę.
Smak dzieciństwa i te
ogromne emocje, gdy podglądałam
jak Mama cierpliwie zlepiała
brzegi ciasta. Uszka są wyjątkowe. Rozpływają się w ustach
pozostawiając błogi niedosyt.
Nie modyfikuję nigdy tego przepisu. Co najwyżej zwielokrotniam składniki.
20 dag mąki, żółtko, łyżeczka masła,
2 łyżki tartej bułki, 2 łyżki śmietany, sól, pieprz.
Grzyby umyć, zalać wodą, pozostawić na godzinę a potem ugotować
do miękkości w tej samej wodzie. Po ostudzeniu drobno posiekać lub zemleć.
Cebulę pokrajać bardzo drobno, osolić, wsypać na suchą patelnię,
podgrzewać mieszając od czasu do czasu.
Gdy cebula zmięknie i zacznie żółknieć dodać oliwę lub masło,
zrumienić na jasnozłoty kolor. Dodać grzyby i śmietanę, chwilę dusić.
Wsypać bułkę tartą. gdyby masa była zbyt gęsta dodać nieco
wywaru z grzybów. Przyprawić solą i pieprzem.
Mąkę, żółtko, masło i nieco wody posiekać nożem, zagnieść elastyczne ciasto,
cieniutko rozwałkować. Krajać w kwadraciki o boku 3-4 cm.
Nakładać nadzienie, sklejać boki formując trójkąt.
Kąty podstawy trójkąta połączyć, skleić. Gotować wkładając do wrzącej,
osolonej wody. Wyłożyć na półmisek, skropić masłem.
Uszka wkładać do barszczu po 8-10 sztuk.
Mile spędzonego czasu przy lepieniu uszek życzę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz