Delikatne, chrupiące, soczyste,
pachnące i zachwycająco pyszne.
Świeżutkie śledzie udało mi się
kupić dziś na rynku.
Wypatroszyłam je, zachowując
z radością delikatną ikrę i mlecz.
Wymyłam dokładnie, osuszyłam,
obtoczyłam w mące krupczatce
i smażyłam na głębokim tłuszczu.
Po usmażeniu posoliłam odrobinę
i położyłam na papierowych
ręcznikach, by pozbyć się
nadmiaru tłuszczu.
To chyba najbardziej powszechny sposób wykorzystania świeżych śledzi.
Są tak dobre same w sobie, że nie wymagają żadnych dodatków.
Dla mnie dodatkowym rarytasem była ikra i mlecz.
Po usunięciu wszelkich zanieczyszczeń obtoczyłam je w krupczatce
i wrzuciłam na głęboki, rozgrzany tłuszcz.
Smażyłam jak frytki, a kiedy moje smakowitości zrumieniły się,
posoliłam i skropiłam sokiem z cytryny.
Zjadłam z ochotą żałując, że tak mało.
Smacznie polecam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz