Maure. Jest pokryty naturalną pleśnią
a jego miąższ - kremowy i delikatny
przyprawia o zawrót głowy.
W domu nikt poza mną go nie jada,
co ani trochę mnie nie martwi ;) Zawsze
mam pewność, że znajduje się na swoim
miejscu, czeka na mnie i zapewni moc
niezwykłych smakowych doznań.
200 g koziego sera Sainte Maure (jedna
sztuka), słoiczek białych szparagów,
kilka marynowanych grzybków (u mnie
kołpaki), garść pestek granatu, 3-4 gałązki
bazylii, kilka listków pietruszki, koperek, oliwa.
Ser wyjęłam z lodówki przynajmniej 30 minut przed przygotowaniem posiłku.
Pokroiłam na równe kawałki, za każdym razem zwilżając nóż w gorącej wodzie.
Ułożyłam na półmisku wraz z grzybkami, szparagami, pestkami granatu i zieleniną.
Skropiłam oliwą. Szybko, prosto, pysznie.
Zalecenia: usiąść wygodnie, zapalić pachnącą świeczkę, włączyć ulubioną muzykę,
wyłączyć telefon i rozkoszować się smakiem... Dobrego wieczoru :)))
Bardzo smacznie polecam :)
O jejku jakie restauracyje podanie mmmm napatrzeć się nie można !
OdpowiedzUsuńŚliczna przekąska ,aż szkoda zjeść , by nie zepsuć widoku :-)
OdpowiedzUsuń:))
Usuń